Kiedy Amerykanin Harrison Owen wymyślił
open space, chodziło mu o coś zupełnie innego — swobodną wymianę myśli. Mam wrażenie, że we współczesnych
open space z wymiany myśli została tylko wymiana...
e-maili. Wyobrażacie sobie ten absurd? Ktoś stworzył
open space po to, żeby można było rozmawiać, a ludzie siedzą trzy metry od siebie i piszą
e-maile. Zauważyliście, jaka odpowiedź jest jedną z najczęstszych w dialogu pomiędzy dwoma pracownikami? „Napisz mi to w
e-mailu”.
Bookopen, bo po trzydziestce wiele się zmienia..., 2013, s. 256
Przez kilka godzin nie podnosiła wzroku znad biurka. Uświadomiła to sobie, gdy dochodziła druga i dobiegły ją strzępki rozmowy po angielsku. Przy jednym ze wspólnych stołów — biuro za jej przypominającą schowek na szczotki klitką, składało się z
open space’u z wysokimi stolikami, przy których falami przesuwały się grupy pracowników, kilku pokoi konferencyjnych z zamykanymi drzwiami i garstki klitek podobnych do tej, w której ona siedziała — stało kilku mężczyzn z londyńskiej siedziby.
Simona Ahrnstedt, Tylko jedna noc, 2016 (2014)