Mam dość św. Jacka od kiermaszów i pierogów – przyznaje
o. Gałuszka. – Interesuje mnie Jacek, który wstępuje do najsurowszego istniejącego zakonu, ma bruzdy na twarzy, a jego habit śmierdzi potem. Jedzie do Prus, śpi pod gołym niebem w mazurskich lasach i boi się, że zginie. Bo Prusowie składali ofiary z ludzi, a w „nocnej straży” zginęło wcześniej wielu Polaków, w tym dwóch Odrowążów, jego krewnych. On miał świadomość, że to misja, na której można zginąć, ale chciał jechać ratować dusze. Trzymam przy komputerze jego relikwię. Polubiłem go ostatnio bardziej.
tygodnikpowszechny, 12.12.2022