Dzisiaj Ewa Górnik swobodnie wplata kaszubskie słowa w polskie zdania. W ciągu dziesięciu lat, od kiedy zamieszkała nad Zatoką Pucką, wrosła w miejscowe środowisko.
— Nie jestem stuprocentową
Kaszubką, ale śpiewam i czytam po kaszubsku — śmieje się. — Widać wychodzi to nie najgorzej, bo należę do Zrzeszenia
Kaszubsko-Pomorskiego i naszego chóru Na Strądze.
NKJP: Dziennik Bałtycki, 2000
W kaszubskich domach metoda malowania jaj przekazywana jest z pokolenia na pokolenia. Prawdziwa gospodyni wie, ile trudu wymaga przygotowanie pisanek na święta. Pracę rozpoczynały już przed Niedzielą Palmową. Na całe dnie zamykały się w tak zwanej komórce. Po to aby uchronić się przed „zgubnym wpływem męskiego wzroku”. Produkcja wielkanocnych ozdób spotykała się ze stanowczą dezaprobatą przedstawicieli płci męskiej.
— Jak baby malowały, to na gotowanie obiadu nie było już czasu. A zresztą był Wielki Tydzień, czas postu i jadło się tylko maślankę z tłuczonymi kartoflami. Będąc na takiej diecie, mężowie nie mogli doczekać się świąt - mówi Janina Tadeusiak,
Kaszubka z Brus koło Chojnic.
NKJP: Wieczór Wybrzeża, 2004