Myślałem, że zbrzydł i utył, ale za to forsę ma, z nim już dzisiaj nie pogadasz. Sam zresztą puszył się tym, że nietanio sprzedał swój bunt, że nie będzie pisał ambitnych piosenek, bo nieambitna, za to chętnie płacąca za bilety publiczność ma je gdzieś. Może nuda
lockdownu wyzwoliła w nim na nowo kreatywność, może nasza polska codzienność dopadła go w końcu w jego wiejskiej kryjówce i kazała stanąć do walki — dość powiedzieć, że w zblazowanym gwiazdorze znów obudził się pan Maleńczuk, syn Edwarda, którego głowa to bomba, pięść to petarda.
J. Szubrycht, wyborcza.pl, 1.10.2020