(...) w którym oddelegowano ją do rzekomej posługi kardynałowi Stefanowi Wyszyńskiemu. Z zapisków siostry wiemy, że wyraziła zgodę na dobrowolną i stałą współpracę z bezpieką (...). Od chwili podpisania takiej ugody musiało jednak upłynąć kilka miesięcy potrzebnych na gruntowne urobienie konfidentki. (...) Jakże wymowna w tym kontekście jest notatka z 19 lutego 1955 roku: Podpisałam dziś umowę zobowiązującą mnie do dalszej pracy, za opłatą”.
Te słowa ze wstępu Mariana P. Romaniuka, publicysty, któremu zachowane w MSW notatki zakonnicy udostępnił minister Czesław Kiszczak, w zasadzie przesądzają sprawę. Słowo „
konfidentka” rozwiązuje wszystko i wszystko wyjaśnia.
A jednak blisko 40 lat po napisaniu tego zdania pani Maria nie ma poczucia, że przeszła wtedy na drugą stronę. „Nigdy nie byłam
konfidentką — powtarza — i nigdy mnie do tego nie namawiano”.
NKJP: Gazeta Wyborcza, 1993