Jedną z najbardziej zaskakujących tajemnic, jakie skrywa moje DNA, jest fakt, że robię świetne ciasto
filo — poza tym jedynym wyjątkiem jestem naprawdę beznadziejną kucharką. (...)
A jednak umiem przyrządzić apetyczne trójkąty serowe, które z wierzchu, jak na porządne ciasto listkowe przystało, mają kilka chrupiących warstw, zaś w środku są miękkie i wilgotne, nie mówiąc już o walorach estetycznych: każdy trójkąt jest (...)
Prawdziwym wyzwaniem jest samo ciasto, którego każda warstwa musi być cieniuteńka jak pergamin — „filo” to greckie słowo oznaczające liść. Zaledwie po kilku minutach kontaktu z powietrzem ciasto wysycha, staje się kruche, łamliwe, a przez to zupełnie bezużyteczne. Nawet dla doświadczonego szefa kuchni przygotowanie
filo może okazać się niełatwym zadaniem. Toteż czysto teoretycznie dla kogoś takiego jak ja, czyli kucharza, który ma dwie lewe ręce, zrobienie go powinno się jawić jako prawdziwy koszmar (...). Ale tak nie jest. (...)
Dla wszystkich członków mojej rodziny ta niezwykła umiejętność pozostaje niewyjaśnioną tajemnicą — wszystkich oprócz mojej ciotki, która, tak samo jak ja, ma ojca
Ormianina i matkę Amerykankę. Jej zdaniem to po prostu kwestia genów. Dita von Teese (mająca także ormiańskie korzenie) też pewnie świetnie sobie radzi z ciastem
filo, kiedy akurat nie kąpie się w szampanie.
Chris Bohjalian, Zamki na piasku, 2015 (2012)