Życie na Krecie toczy się o wiele wolniej niż na przykład w Atenach — mieszkańcy wyspy mają znacznie więcej czasu, który tam najwyraźniej zatrzymuje się wedle widzimisię
Kreteńczyków. Turystę z Polski, który dnie spędza zazwyczaj w biegu (do pracy, z pracy i we wszystkie możliwe kierunki) zaskakuje ten spokój i owa rozciągliwość dnia i nocy. Dla
Kreteńczyka, niczym dla rodowitego Hiszpana, „jutro” oznaczać może „za tydzień” lub nawet „nie wiem kiedy”. Z takim samym stoickim spokojem odnoszą się oni zarówno do własnych spraw, jak i do spraw turystów – co może się wydawać nieco szokujące. Ma też jednak swój niepowtarzalny urok.
lente-magazyn.com, dostęp 29.04.2022
Aby trzymać najwyższych urzędników w zawisłości od praw,
Kreteńczycy używali bardzo osobliwego sposobu: mianowicie
powstania. Część obywateli powstawała, wypędzała urzędników i zmuszała ich, aby wrócili do życia prywatnego. Uważano, iż to jest zgodne z prawem. Zdawałoby się, iż podobna instytucja, która stwarzała bunt, aby zapobiec nadużyciom prawa, musiałaby obalić każdą republikę; nie obaliła kreteńskiej. Oto dlaczego:
Kiedy starożytni chcieli przytoczyć naród, który żywi największą miłość dla ojczyzny, wymieniali
Kreteńczyków: „Ojczyzna (powiada Platon), miano tak drogie Kreteńczykom”. Nazywali ją imieniem, które wyraża miłość matki dla dziecka. Owóż, miłość ojczyzny naprawia wszystko.
Monteskiusz, O duchu praw, tłumaczenie Tadeusz Boy-Żeleński, 1927 (1748), wolnelektury.pl