— Sprawa wcale nie była błaha, ponieważ sprowadzała się do sporu o tradycję — tłumaczy Zbigniew Olczak, który zajmuje się historią
staroobrzędowców. — W dużym uproszczeniu przeciwnicy reform myśleli tak: Nikon wyklina obrzędy, które zachowali i przekazali nam przodkowie, a przecież wśród nich było wielu świętych. Wzorując się na nich, można dostąpić zbawienia. Odrzucając ich spuściznę, drogę do zbawienia sobie zamykamy — wyjaśnia.
Łukasz Zalesiński, podroze.onet.pl, 22.07.2020
W odróżnieniu od innych artykułów w prasie lokalnej olsztyńskiej i centralnej — prace E. Iwańca oparte są na solidnej znajomości opisywanych zagadnień, a nie na powierzchownych wywiadach przeprowadzonych z przypadkowymi osobami. Ilustracje dobrane są tak, by nie wzbudzać oburzenia
staroobrzędowców. Nie publikował np. E. Iwaniec zdjęć wnętrza cerkwi i domów modlitwy z ikonami, jak to uczynili inni. Zamieszczenie zdjęć ikon w prasie uznane zostało przez społeczność
staroobrzędowców za profanację. Utrudniło to ponadto bardzo prowadzenie wszelkiego rodzaju badań pracownikom naukowym, którzy przez długi czas byli podejrzewani o to, że są maskującymi się dziennikarzami pragnącymi ośmieszyć, według mniemania
staroobrzędowców, ich zwyczaje, wygląd zewnętrzny (brody) i wierzenia.
Iryda Grek-Pobisowa, Staroobrzędowcy rosyjscy na ziemiach polskich w naukowej literaturze powojennej (1945–1976), Rocznik Białostocki, 14, 1981, s. 389