Uczestnicy RSS nie byliby powoływani do zasadniczej służby wojskowej. Zaliczaliby ją w ciągu pięciu lat. Najpierw ochotnika czeka dwutygodniowa selekcja, wzorowana na kursie amerykańskich
rangersów i Zielonych Beretów. Potem będą kilkudniowe szkolenia weekendowe oraz kolejne obozy. To bardzo trudna i wyczerpująca służba. Do tego byłaby tania. Instruktorami zostaliby oficerowie jednostek specjalnych. Nie potrzeba więc pieniędzy na opiekę socjalną, kwatery i całą bazę związaną z funkcjonowaniem armii.
NKJP: Gazeta Wrocławska, 2001
Jedyne legalne zebrania mogły organizować na uczelni tylko oficjalne (czytaj: reżimowe) organizacje, to jest ZMS i ZSP. Tematyka tych wykładów, odczytów i dyskusji bywała różna, ale upodabniało je jedno — na wszystkie przychodzili Oni — doskonale przygotowani, wyposażeni w znacznie lepszą wiedzę i aparat naukowy, także marksistowski, niż działacze legalnych organizacji. Spadali jak zrzuceni na spadochronach
rangersi, zawsze dobrze lądowali, zawsze w dobrze zorganizowanej grupie. Komandosi — tak się ich do dziś nazywa, choć mało kto już pamięta skąd wzięła się ta nazwa. Prawie zawsze — jeśli tylko nie dali się ponieść nerwom — wygrywali w dyskusji udowadniając to, o czym i tak prawie wszyscy byli przeświadczeni — że ten system jest do niczego i należy go jak najszybciej jeśli nie zmienić, to przynajmniej zreformować.
NKJP: M. Pinkwart, Dziewczyna z Ipanemy, 2003