(…) z
pufu korzysta garstka wciąż tych samych osób z wyraźną krzywdą tysięcy pozostałych. Zarządził więc, że do
pufu można chodzić tylko raz na dwa tygodnie. Moraliści, którzy już trochę pogodzili się z sytuacją, znów podnieśli larum (…)
Tadeusz Wójcik, Pamiętniki nauczycieli z obozów i więzień hitlerowskich 1939-1945, 1962
Niemcy urządzali co jakiś czas wśród więźniarek pobór do „
pufu”, domu publicznego dla żołnierzy – akces oznaczał w tym wypadku wypuszczenie z obozu na wolność. Zwykle propozycje otrzymywały tylko zawodowe prostytutki, które w obozie nosiły czarny winkiel. Pewnego razu wezwano „nach Vorne” same polskie bloki i aufzejerka wystąpiła z ofertą, że jeśli które chcą się zgłosić do
pufu dla walczących za ojczyznę żołnierzy, to mogą wystąpić. (…)
Po propozycji aufzejerki zapanowała głęboka cisza. Gdy po jakimś czasie wystąpiła jedna (zresztą zawodowa prostytutka, nie wiadomo czemu obdarzona czerwonym politycznym trójkątem) – przywitały ją gwizdy całego bloku. Zawrzało. Byłyśmy pierwszy raz tak dotknięte, że nie obchodziło nas to, że w każdej chwili możemy zginąć.
NKJP: Wanda Półtawska, I boję się snów, 2009 (1962)