Muszę to opowiedzieć — może dla siebie samego i dla innych, bo podobnych do mnie kolesi jest multum. (...) Każdą inną przyciągnąłbym do siebie, poraził wzrokiem, a tej się prawie bałem. Czasem, gdy miałem dość
porno, to gasiłem wszystko i myślałem o niej. (...) Jej pierwszej nie wyobrażałem sobie nago czy w jakichś scenkach. (...) Nie wiem, ale coraz częściej brzydziło mnie teraz
porno i rzadziej chodziłem na imprezy, a ona coraz ładniej się do mnie uśmiechała. I nic więcej. (...)
Z szeptanych wieści dziewczyn usłyszałem, że Anka jest w ciąży. I wtedy wybuchła we mnie dzika złość na nią. Ona przecież rozbudziła we mnie nadzieję, że dziewczyna może być inna, że ma coś z Matki Boskiej, jak mówił ten malarz, i że my za taką tęsknimy. A tu... blaga, obłuda, hipokrytka! Wróciłem do
porno na całego. Na imprezach piłem, jak nigdy. Jakbym chciał zatłuc te swoje marzenie i ten obraz. I kiedyś wracaliśmy nad ranem z takiej imprezy z kuplami i kumpelami. Byłem pijany i wściekły. I wtedy zobaczyłem Ankę, jak wyprowadziła psa. Podbiegłem do niej i zacząłem wywrzaskiwać najgorsze słowa. Ona stała ze zdumionymi oczami, niczego nie rozumiejąc. A ja wrzeszczałem, jaka to z niej święta, cnotka, niezłomna, a co się okazało, że jest... (nie powtórzę tamtych słów). (...) I wtedy usłyszałem: „Czego ty ode mnie chcesz? Nikogo nie udawałam. Zgwałcili mnie tacy jak ty, co to w głowach noszą dom publiczny, a w sercach piekielną pustkę... Ale to dziecko musi się urodzić, bo co ono temu winne?” I wtedy wytrzeźwiałem w sekundę. (...) Jąkałem coś, patrząc w ziemię... I nagle poczułem jej dłoń na moich włosach. To jedno jej dotknięcie wyrwało mnie jak syna marnotrawnego spośród dziwek, pijaków i świń...
NKJP: Wychowawca, nr 161, 2006