— Orzeczenia o umieszczeniu w zakładach poprawczych wydaje się ostrożnie, bo zawsze chce się chronić młodzież przed tą ostatecznością, jaką jest tego typu placówka dla nieletnich — tłumaczy Cieślik. — Może sama nazwa jest niedobra? Może powinien to być nie zakład poprawczy, lecz wychowawczy?
Poprawczak traktowany jest jako takie małe więzienie, więc wychowankowie po wyjściu są stygmatyzowani — zastanawia się.
Izabela Smolińska, Wprost, nr 2, 7–12 stycznia 2014, s. 50