Sajnóg był wtedy dla nas ważną postacią trójmiejskiej
bohemy kulturalnej. Był naszym starszym bratem, przyjacielem, mentorem, opiekunem. Tworzyliśmy
poetycko-happenerską grupę, która działała na pograniczu sztuki i duchowości, dokonując transgresji i radykalnych akcji. A jednak w naszej małej wspólnocie próżno było szukać toksycznych sytuacji, upierdzielania, molestowania, mobbingu. Żadnych patologicznych przekroczeń, które w takich sytuacjach mogą się zdarzyć. To była wspaniała wspólnota zdolnych, chociaż mocno doświadczonych przez komunizm i popapranych ludzi. A jednak stać nas było na wzajemną miłość i empatię.
T. Tymański, gwiazdy.wp.pl, 27.07.2020