Kiedyś lekarzy można było odwiedzać w przychodniach i szpitalach, wchodziło się
na bezczelnego między jednym i drugim pacjentem. Teraz krzywo patrzą na to ordynatorzy i szefowie przychodni.
Marek Rabij, Newsweek, 7–12.01.2014, numer 2, s. 33
Za to Jarooo woli „na bezczela”: „Ja tam nie bawię się w żadne podmianki. Wchodzimy do sklepu we trzech, jak przymierzam kurtkę czy spodnie i jak jestem gotów, to kumple zaczynają się szarpać niedaleko ochroniarza, ten interweniuje, a ja
na bezczelnego wybiegam przez bramkę. Niech sobie piszczy”.
Miłosz Węglewski, Newsweek, 7–12.01.2014, numer 2, s. 65