Nikt nie spodziewał się takiej fali niezadowolenia. Przecież jeszcze niedawno Fidesz wygrał drugi raz z rzędu wybory parlamentarne, zostawiając w tyle opozycję. Partii nie szkodziły nawet autorytarne zapędy Viktora
Orbána. Przez ostatnie cztery lata robił, co mógł, by zdemontować instytucje przeszkadzające w „słusznym” zarządzaniu państwem. Podporządkował sobie bank centralny oraz trybunał konstytucyjny, który kwestionował kolejne autorytarne projekty ustaw.
Ale teraz
Orbán musi ratować popularność swojego rządu. Postanowił więc zrobić to, w czym ma wielką praktykę: wzmocnić podziały w węgierskim społeczeństwie.
wyborcza.pl, 19.12.14