Tu już zapał przerósł wszystko, sam dyrektor miał łzy w oczach, a my, prosty naród, to już szkoda gadać. A Gość odwrócił się i odszedł w natłoku i coś tam widać rozmawiał na drugim skrzydle, bo usłyszałem: „z Żywieckiego”, i
znowuż buchnęły okrzyki, następnie cała kolumna wsiadła do samochodów i ruszyła przed siebie, oświetlona słońcem i zalana błękitem.
NKJP: Janusz Głowacki, Rose Café i inne opowieści, 1997