Z urzędu ściga się karnie tylko autorów prac świeżych – najdłużej do pięciu lat po ich opublikowaniu. Po tym okresie następuje przedawnienie. Prokuratorzy są bardzo wyrozumiali i na ich wniosek sądy rejonowe zasądzają najczęściej kary w zawieszeniu. Dr Jakub Wójcik, były adiunkt anglistyki z Torunia, dostał rok więzienia w zawieszeniu na trzy lata, byłemu burmistrzowi Szczepańskiemu z Tyczyna za
plagiat pracy licencjackiej umorzono postępowanie na okres dwóch lat, nakładając karę świadczenia w wysokości 1,5 tys. zł. Z kolei kanclerz Siemaszko z PWSZ w Suwałkach otrzymał pół roku więzienia w zawieszeniu i grzywnę 5 tys. zł. Prezesowi Makarowiczowi z SKO w Zielonej Górze umorzono postępowanie i nakazano wpłacić świadczenie pieniężne 7 tys. zł na konto Lubelskiego Hospicjum dla Dzieci. Moim zdaniem, większą karą jest jednak opinia, jaką sobie wyrabia taka osoba w środowisku uczelnianym, gdzie praktycznie traci autorytet.
Marek Wroński w rozmowie z Bronisławem Tumiłowiczem, tygodnikprzeglad.pl, 21.03.2010