Region, który zazwyczaj prezentuje się światu pod jego rosyjską nazwą „Górny
Karabach”, znany jest w Azerbejdżanie jako po prostu
Karabach – „Czarny Ogród”, a w samym regionie — pod ormiańską nazwą Arcach. Mój dawny kolega z London University profesor David Lang utrzymuje, że nazwa Arcach pochodzi od imienia Artaksesa I, króla Armenii (190–159 p.n.e.). Dziś kraj jest rządzony przez autonomiczną Republikę Artsakh, czyli Republikę Górskiego
Karabachu, powiązaną z Armenią. Toczący się wokół niego konflikt trwa od 1918 roku.
N. Davies, Na krańce świata, Kraków 2017, s. 83
Sami Ormianie w
Karabachu nigdy nie zrezygnują ze swoich ziem. Nie ma nic straszniejszego niż naród zdesperowany do ostateczności. To czynnik, którego politycy nie biorą często pod uwagę. Dyplomaci powołują się na zasadę nienaruszalności granic, która w
Karabachu jest wielkim oszustwem. Po pierwsze: co zrobić, jeśli granica jest niesprawiedliwa, bo wymyślił ją sobie kiedyś Stalin? Jeżeli odrzucamy dziś wiele poronionych pomysłów Stalina, to czemu nie granice, które są niesprawiedliwe? Po drugie: zasada nienaruszalności granic kłóci się z zasadą samostanowienia narodów. Tu jednak nie o naród chodzi, a o interesy. Azerbejdżan boi się utraty
Karabachu, bo od razu głowę podniosą inne mniejszości: Tałysze, Lezgini, Kurdowie. Zachodowi natomiast zależy na ropie naftowej.
NKJP: Tygodnik Powszechny, 1994