—
Ikaryjczycy nie zmienili się jak reszta Greków. Nie interesują nas pieniądze. Nigdy nie było tu podziału na klasy. Nie było posiadaczy i posiadanych. Wszyscy byli i do dziś są równi — mówi narrator filmu
Moja Ikaria, pszczelarz z małej wioski Raches na zachodzie wyspy. Na oko ma sześćdziesiąt pięć lat. — (...) Ludzie są szczęśliwi, gdy mogą się spotykać, spędzać razem czas, razem pić, jeść i tańczyć. To nasza tradycja, na którą składa się także wielka solidarność. Nie możemy tego zatracić.
Okej, Irena zgadza się, że to lekka przesada. Ikaria to żadna utopia, a film należy oglądać z przymrużeniem oka i traktować jako dokument, ale — powiedzmy — baśniowy. (...)
Opowiada, że reżyser filmu Spiros Teskos również jest
Ikaryjczykiem, choć większość życia spędził w Atenach. Jego rodzina, tak jak narrator filmu, pochodzi z Raches, a Raches to faktycznie zupełnie inny świat.
Dionisios Sturis, Grecja. Gorzkie pomarańcze, 2013