Byliśmy przyjaciółmi. Opowiadał mi o dawnej swojej służbie w marynarce; zwyczajem marynarzy żuł tytoń i miał
wytatuowaną na lewej ręce głowę diabła. To było coś, co budziło respekt.
Jan Brzechwa, Gdy owoc dojrzewa, 1958
Dlatego w ostatnich dniach do Maradony odzywali się starzy znajomi. Dzwonił syn Fidela Castro, wielkiego przyjaciela Diego, żeby znów zaprosić go na Kubę. (...) Niedawno zresztą do Maradony trafiły pamiątki z tamtych lat: wezwanie do uznania ojcostwa trójki dzieci z dwiema kobietami. Argentyńczykowi w gościnie u Fidela Castro było zresztą tak miło, że
wytatuował sobie jego podobiznę na lewej nodze i próbował przekonywać ludzi, że przemówienia Castro są mądrzejsze od Biblii.
Dawid Szymczak, sport.pl, 15.11.2020