Azja przysunął swoją dziką twarz do ucha Halima i szeptać począł:
— Ty teraz zostań tu, póki odpowiedź od hetmana nie przyjdzie, a i ja się wcześniej do Raszkowa nie ruszę. Jeśli tam on zamysły moje odrzuci, tedy cię do Kryczyńskiego i innych wyślę. Ty im rozkaz dasz, by się tu tamtą stroną rzeki aż pod Chreptiów posunęli i w gotowości byli, a ja tu z mymi Lipkami pierwszej lepszej nocy na komendę uderzę i sprawię im, ot co!
Tu Azja przeciągnął palcem po szyi i po chwili dodał:
—
Kęsim!
Kęsim!
Kęsim!
Halim wsunął głowę w ramiona i na jego zwierzęcej twarzy zajaśniał złowrogi uśmiech.
— Ałła! I Małemu Sokołowi… tak?
— Tak! Jemu pierwszemu!
— A potem w sułtańskie ziemie?
— Tak!… Z nią!…
Henryk Sienkiewicz, Pan Wołodyjowski