Stoję w pelerynie ociekającej wodą, dookoła mnie tysiące widzów wydzierających się na całe gardło. Na naszych oczach dwudziestu pięciu zawodników ubranych na czarno staje na środku boiska, trzymając się za ramiona. Wszyscy głośno śpiewają hymn Nowej Zelandii, po czym szereg rozsypuje się i kilka rzędów skupionych rugbystów idzie za przykładem kapitana i głośno śpiewa
hakę. Aby zrozumieć słowa i gesty nowozelandzkich zawodników, trzeba się cofnąć nawet nie do czasów przedeuropejskich, ale wręcz do stworzenia świata. Istnieje przynajmniej kilka historii o powstaniu i ewolucji
haki. Każda z nich odsłania mały fragment przeszłości pokrytej patyną czasu i próbuje zajrzeć poza horyzont niedostępny ludzkim oczom.
Agata Mleczko, Podróżując, 2017, s. 114