Skonfrontujmy zapisy słownikowe z opinią autorytetu naukowego. Przyjrzyjmy się dwóm metodologicznie różnym słownikom, powstałym w całkiem innym czasie. W „Słowniku języka polskiego” pod red. W. Doroszewskiego (z lat 1958–1969) główne hasło o trzech znaczeniach to wiązadło. Hasło więzadło natomiast istnieje tam tylko jako odsyłaczowe i ma kwalifikator anat. W „Innym słowniku języka polskiego” pod red. M. Bańko (2000) widnieje hasło wiązadło z dwoma znaczeniami: pierwsze ma kwalifikację termin anatomiczny, drugie słowo potoczne. Hasła więzadło w ogóle brak.
Redaktor pierwszego słownika miał nastawienie normatywne, a hasła miały być zgodne z wiedzą encyklopedyczną. Redaktor drugiego słownika miał nastawienie opisowe, a hasła miały być zgodne z uzusem. Jak to więc możliwe, że oba źródła pomijają więzadło przez ę? Drugie nawet całkowicie!
Sprzeciwia się temu
Pełna treść tego i 4998 pozostałych artykułów poprawnościowych dostępna w abonamencie.
W cenie jednej kawy na miesiąc.
sprawdź