Do konia rwałem się od chwili przybycia do Miedzynia i już na długo przed owym wiosennym rozruchem uprosiłem jednego z fornali, by mi osiodłał upatrzonego
bułanka, na którym przemierzałem, oczywiście kiedy nie pracował na roli, okoliczne pola. Osiodłanie polegało na przytwierdzeniu popręgiem do grzbietu wierzchowca złożonej kilkakroć derki. (...) Trochę emocji podczas tych samotnych, konnych wędrówek przeżywałem, ilekroć zdarzało mi się przejeżdżać przez jakąś wieś. Pyski opadających mnie wiejskich psów szczekały i kłapały zębami niebezpiecznie blisko moich łydek, ale zdopingowany takim atakiem
bułanek przechodził sam siebie, by szalonym cwałem oswobodzić się od zgrai i potwierdzić raz jeszcze słuszność arabskiego porzekadła o psach i karawanie.
NKJP: Jeremi Przybora, Przymknięte oko opaczności, 1994