W wielu środowiskach rodziców dzieci uczących się tańca w szkołach i szkółkach baletu funkcjonowało słowo
harigami. Brzmiało całkowicie z japońska i do dziś stanowi zagadkę. Wyroby z rynku butikowego, codziennego, pochodzące spoza masowego przemysłu niejednokrotnie mają nazwy z historią trudną do odtworzenia.
Trzeba by pytać rodziców baletniczek ćwiczących na przełomie lat 80. i 90. XX wieku — co i gdzie kupowali oraz jakie napisy były na etykietkach. Są dwie możliwe drogi: