Dwóch wyrostków wspinało się na palce przed dwumetrowym pomnikiem Starego Marycha z rowerem. Poznański gawędziarz, swojski „rojber i szplin”, naprawdę nigdy nie istniał. Dla tubylców był jednak synonimem tradycji, lokalną świętością, podobnie jak rogale ?Marcińskie, Świętojanki i Podkoziołek. (NKJP: Tomasz Klarecki, Izabela Smolarek, Wilk... i śmierć bankiera, 2006)Naszym zdaniem
Pełna treść tego i 4999 pozostałych artykułów poprawnościowych dostępna w abonamencie.