—
Ulubiony numer publiczności to ten, gdy przebrana za kelnerkę z podrzędnej kawiarni gaszę papierosa w filiżance kawy — zdradza Betty Q, jedna z nielicznych artystek burleski w Polsce. Ten występ to wirtuozeria subtelności. Nie tylko nie ma tam epatowania wulgarnością, ale i splendoru kolorowych piór, filuterności półprzezroczystej bielizny czy
nasutników. Bo w burlesce nie chodzi o to, żeby się rozebrać, chodzi o to, żeby rozbieraniem coś powiedzieć.
Dorota Ziemkowska, platine.pl, 07.12.12